[Marka własna]
O autorskiej drodze, pisaniu powieści i życiu bez symbolicznych fast foodów rozmawiałam z Anną Szepielak - autorką cenionej literatury obyczajowej. Zapraszam do lektury!
Iga Karst: Jesteś pisarką, która bardziej planuje czy improwizuje?
Anna Szepielak: Pisząc pierwsze powieści, zwykle improwizowałam. Teraz pracuję w oparciu o plan, którego najczęściej się nie trzymam. :) Schemat powieści powstaje podczas dokumentowania tematu, ale pisząc poszczególne sceny, pozwalam myślom płynąć swobodnie. Przysłuchuję się temu, co mówią do mnie bohaterowie i staram się podążać za nimi aż do końca konkretnej sceny. Tak powstaje książka.
I.K.: Jak wyglądała Twoja droga jako autorki?
A.Sz.: Wielokrotnie już o tym opowiadałam, więc jedynie przypomnę, że nigdy nie planowałam zostać pisarką. Chciałam być aktorką. Pisałam jednak przez całe życie - do symbolicznej szuflady. Debiutancką powieść napisałam dla siebie i przyjaciół, ale tak się im spodobała, że namówili mnie do znalezienia wydawcy. Wtedy szukanie wydawcy wyglądało inaczej niż dziś. Rozesłałam kilkanaście papierowych plików zwykłą pocztą i czekałam. Kilka wydawnictw wyraziło wstępne zainteresowanie i tak się zaczęło. Czytelniczki pokochały moich bohaterów. Następnie trafiłam pod skrzydła wspaniałego Wydawnictwa Nasza Księgarnia, gdzie wiele się nauczyłam o branży. W tamtych czasach wydawali oni także powieści obyczajowe. Zaś po kilku następnych latach zaprosiło mnie do siebie Wydawnictwo Filia i tak jest do dnia dzisiejszego.
I.K.: Trzymasz w szufladzie jakieś niewydane maszynopisy?
A.Sz.: Nie. Trzymam je w głowie. Bardzo długo i starannie pracuję nad tekstami, dlatego nie mam czasu na pisanie do szuflady. Nie mogę zatem wyciągnąć z niej niczego jak prezent z pudełeczka. Pracuję na kontraktach, gdy mam już ustalone z wydawcą wstępne plany przyszłych powieści.
I.K.: Próbowałaś pisać poezję, ale jednak proza wygrała…
A.Sz.: Większość młodych ludzi przechodzi przez etap pisania wierszy. Poezja to sprawa szalenie intymna i trudna. Tylko dla najbliższych mi ludzi. Prozą mogę tworzyć światy dla wszystkich.
I.K.: Którą swoją książkę cenisz najbardziej i dlaczego?
A.Sz.: Cenię wszystkie, bo w każdą wkładam niemal rok pracy, serce, zdrowie i czas życia. Jeśli pytasz, którą pisało mi się najprzyjemniej... chyba "Znów nadejdzie świt" oraz premierową "Miłość i tron". Wciągnęły mnie w swój świat i nie zostawiły ran ani blizn po walce, jak inne. Ale to już pisarskie sekrety.
I.K.: Czy można odnaleźć w nich jakiś wspólny mianownik?
A.Sz.: Każda moja powieść ma trzy cechy charakterystyczne dla mojego pisarstwa: nieśpieszność akcji, psychologiczną ciekawość zaglądania do wnętrza umysłu bohatera oraz motywy historyczne. Przeszłość zawsze mnie fascynowała, emocje i życie ludzi z dawnych czasów. To się nie zmieniło.
I.K.: Pisząc powieści "Zapach prawdy” i "Tamtej nocy w LA”, cofnęłam się zaledwie do lat sześćdziesiątych dwudziestego wieku, a już musiałam zmierzyć się z wyzwaniem związanym z wiarygodnym odzwierciedleniem rzeczywistości. Dosłownie każdy opisywany szczegół sprawdzałam w materiałach źródłowych. Na szczęście miałam też ten komfort, że mogłam po prostu zadać pytania bliskim, którzy tamte czasy pamiętają z własnego doświadczenia. Ty, tworząc powieść osadzoną fabularnie przed kilkoma wiekami, na uzyskanie podobnej pomocy liczyć nie mogłaś… Jak poradziłaś sobie z tą kwestią?
A.Sz.: Bardzo skrupulatnie dokumentuję każdy temat. Książki, artykuły, strony internetowe, mapy, obrazy, zdjęcia, stare gazety, zapiski meteorologiczne, kroniki, prawdziwe i wirtualne muzea i biblioteki - wszędzie tam jestem stałym gościem. Nawet jeśli wiem, że docenia to zaledwie jeden na dziesięciu Czytelników, nie umiałabym pracować inaczej. Jeśli coś ma być prawdziwe, musi być zdobyte z trudem. W tym miejscu chcę jednak docenić pracę wspaniałych redaktorek z ostatnich moich serii historycznych. Dobry, doświadczony redaktor to skarb. Dzięki współpracy łatwiej wyłapać pomyłki i niedomówienia, które zawsze się zdarzają podczas dokonywania poprawek w tekście.
I.K.: W jednym z wywiadów znalazłam informację o tym, że czytujesz książki Zbigniewa Nienackiego. Na mojej autorskiej drodze była to postać wyjątkowa. Do wielu powieści tego autora mam olbrzymi sentyment. To po ich lekturze pewnego dnia zamarzyłam o tym, że zostanę pisarką. Los sprawił, że redaktorem trzech pierwszych moich książek był człowiek, który przed laty pracował z samym Zbigniewem Nienackim. To było dla mnie ogromne wyróżnienie, ale też niepowtarzalna szansa, żeby uczyć się od prawdziwego autorytetu w branży wydawniczej. Pomimo upływających lat, wciąż lubię powracać do historii napisanych przez Zbigniewa Nienackiego. Jak myślisz, co sprawia, że wciąż po nie sięgamy, chociaż opisane w nich realia oraz używany język dość mocno odbiegają od tych współczesnych?
A.Sz.: Nie wiem. Ja po prostu lubię niekrwawe, interesujące, relaksujące, dobrze napisane starszym stylem powieści. Także starsze filmy. Drażni mnie i męczy idiotyczny zwyczaj konstruowania wielu filmów jak teledysków z przeskakującymi co 30 sekund scenami, tam i z powrotem. Widz taki jak ja zamiast się wczuć w scenę, jest traktowany jak piłeczka pingpongowa. Organicznie nie lubię pośpiechu i chaosu, ani w życiu, ani w związkach międzyludzkich, ani w sztuce. To co wartościowe według mnie ma prawo być traktowane z szacunkiem, z odpowiednim zapasem czasu, z kindersztubą. Powinno być oswajane powoli, z ciekawością, aż dotrze się do etapu zaprzyjaźnienia. A przyjaźń to już relacja na długi czas, czasem na zawsze. Klimat książki buduje także styl, język, sposób poznawania bohatera. Po co się śpieszyć? Do czego śpieszy się dzisiejszy świat? Jeśli o północy w Paryżu nie zaczeka się na powóz w bocznej uliczce, straci się szansę na cuda :) Mnie nie interesuje symboliczny fast food. Preferuję miłą znajomą restauracyjkę w pięknym otoczeniu przyrody, z pysznym aromatycznym posiłkiem, który szef kuchni potrafi stworzyć jak dzieło sztuki. Takich szukam książek, muzyki, sztuki. Taką buduję codzienność i relacje. Tak piszę powieści.
I.K.: Czy utożsamiasz się z którąś z bohaterek swoich książek?
A.Sz.: Gdy piszę, odgrywam w głowie role każdego bohatera. Jak aktor na scenie. Ale nie utożsamiam się z nikim.
I.K.: Jaka jest Ania Szepielak w życiu prywatnym?
A.Sz.: O tym wiedzą tylko moi bliscy. I tak niech pozostanie:)
I.K.: A o czym marzy Ania?
A.Sz.: O tysiącu spraw bliskich mojemu sercu, a dotyczących mojej rodziny, przyjaciół, ludzi na świecie. A to co w sercu naprawdę jest schowane zna tylko jego Stwórca. Dlatego wciąż spotykają mnie niespodzianki cudownie spełnionych marzeń. Nawet tych, o których sama nie pomyślałam.
Anna Szepielak
Małopolanka. Pisarka, nauczycielka, recenzentka, dziennikarka. Autorka 10 książek obyczajowych i historycznych. Debiutowała w roku 2010 powieścią "Francuskie zlecenie". Jej bestsellerowa i nagradzana "Saga małopolska" doczekała się wznowień, zaś cykl historyczny "Dziedzictwo rodu" jest przez czytelników określany jako klimatyczna, niebanalnie skonstruowana opowieść rodowa. Na stałe współpracowała z wydawnictwem Nasza Księgarnia oraz Wydawnictwem Filia. Jak sama przyznaje – najbardziej lubi podróże w przeszłość, a przez życie woli spacerować niż pośpiesznie biec. W ten sam sposób pracuje nad książkami, dlatego wydaje tylko jedną premierową powieść rocznie.
Opracowanie rozmowy: Iga Karst / Zdjęcie: archiwum Anny Szepielak
KOMENTARZE
Dodaj komentarz albo zadaj pytanie na Instagramie albo Facebooku.