[Marka własna]
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to napiszę, ale... Znalazłam film lepszy od książki, której jest on ekranizacją. Do tej pory wydawało mi się to wręcz niemożliwe. Każdy jeden film przygotowany na bazie powieści, nawet jeżeli był to bardzo dobry film, to w starciu z literackim pierwowzorem wydawał mi się rozczarowujący. Tym razem byłam jednak mocno zaskoczona.
"Ostatni list od kochanka" ("The Last Letter from Your Lover", reżyseria: Augustine Frizzell) powstał na podstawie powieści Jojo Moyes o tym samym tytule. Jest to intrygująca, znakomicie opowiedziana historia miłosna, a zarazem niezwykle nastrojowa podróż do lat sześćdziesiątych. Film wyróżniają dopracowane w każdym detalu zdjęcia, które wraz z dobrze przemyślaną muzyką, porywają w nostalgiczną przeszłość, gdzie pozostaje się na długo po wyłączeniu telewizora.
Książkowy oryginał to niebanalna literatura kobieca, po którą naprawdę warto sięgnąć, jeśli tylko lubicie ten typ powieści. Nazwisko Jojo Moyes jest zresztą gwarantem tego, że otrzymamy obfitujący w wachlarz emocji tekst w naprawdę dobrym stylu. Film podnosi tę historię - moim zdaniem - do rangi graniczącej z klasyką kina.
Tekst: Iga Karst [Copyright ©2024 by Iga Karst] / Zdjęcie: Iga Karst [Copyright ©2024 by Iga Karst] / Redakcja: M.S.
KOMENTARZE
Dodaj komentarz albo zadaj pytanie na Instagramie albo Facebooku.