Żałuję, ale niestety nie udało mi się w tym roku zobaczyć żadnego z występów związanych z festiwalem Jazz nad Odrą. Pewnym pocieszeniem okazało się jednak inne jazzowe wydarzenie – premiera nowej płyty Pawła Tomaszewskiego „Coincidence”.
Album charakteryzuje plastyczne brzmienie, które kadr po kadrze rysuje w wyobraźni wielowymiarową opowieść. Opowieść odwołującą się do najlepszego polskiego jazzu lat sześćdziesiątych w połączeniu z rozmachem hollywoodzkiej muzyki filmowej w tle. Jazz przyzwyczaił mnie do małych, kameralnych form. Najczęściej słyszy się go granego w niewielkich składach instrumentalnych. Tutaj mamy natomiast całą orkiestrę symfoniczną szczecińskiej Filharmonii im. M. Karłowicza.
Na szczególne uznanie zasługuje utwór „Three Crowns”. Jest skonstruowany na motywie, który w muzyce zawsze mnie urzeka. Prosty, spokojny wstęp – fortepian i wokal. Dopiero z czasem dołączają kolejne instrumenty, aż piosenka nabiera pełni. Od piano do forte. Zabieg stary jak świat, a wciąż porywa.
Płyta nie pozwala słuchaczowi na rozleniwienie. Zmusza do uwagi. Porusza emocje. Z każdym przesłuchaniem zachęca do odkrywania coraz to nowych warstw. Dźwięki w przemyślany sposób wypełniają całą przestrzeń, ale w żadnym momencie aranżacje nie wydają się przesycone ich mnogością. Album Pawła Tomaszewskiego momentami jest energetyczny, by za chwilę stać się refleksyjny i nastrojowy, wręcz intymny. Piękny. Fascynujący. Genialny.
Tekst: Iga Karst [Copyright ©2023 by Iga Karst] / Zdjęcie: Iga Karst [Copyright ©2023 by Iga Karst] / Redakcja: M.S.
KOMENTARZE
Dodaj komentarz albo zadaj pytanie na Instagramie albo Facebooku.